czwartek, 25 września 2014

#8

Wrzesień powoli dobiega końca. Miesiąc pełen wszystkiego. Zaczynając od zajęć szkolnych, których jest tyle, że ostatecznie nie robię nic, bo nie wiem od czego zacząć, a kończąc na Panu K., z którym układa się nie najgorzej. Jednak nasza relacja jest silniejsza, niż przypuszczałam. Przetrwaliśmy. Dzięki niemu, mimo wszystko, wstaję każdego dnia z radością. Nie mam siły na nic. Na naukę, znajomych, zajęcia dodatkowe. Na nic. Najchętniej przespałabym cały dzień. A najlepiej całe życie. Śpię za mało. Ale coś za coś. Jest mi ciężko. Wiem, że muszę, ale nie potrafię znaleźć sił, by ruszyć tyłek i wziąć się do roboty. Muszę to zmienić. Bo takie życie nic mi nie przyniesie. Potrzebuję stabilizacji na każdej płaszczyźnie. Sama nie wiem czego potrzebuję. Snu, chwili wolnej od myślenia o tym co muszę i powinnam, może potrzebuję jego dla siebie. Bardziej, niż przedtem. Może już mi nie wystarcza to, co jest. Bo przecież człowieka trudno zadowolić, jeśli coś dostanie, po pewnym czasie, chce więcej. I jeszcze więcej. Niestety, jestem tylko człowiekiem. Potrzebuję go. Czuję dziwną niepewność. Niepewność wszystkiego. Nie wiem nic. Muszę się wyspać, pójść do kościoła, ogarnąć dotychczasową naukę, ustabilizować się. Nikt za mnie nie ogarnie mojego życia. Tylko ja mogę to zrobić.